Utracona Młodość
Przymusowy robotnik powraca po 50 latach
Huckleberry
Finn i Tom Sawyer byli jego bohaterami, Karol May oraz Chata Wuja Toma
wyglądały z jego biblioteki – od małego odległa Ameryka miała związek z jego
przygodami, Indianie oraz niewolnicy zajmowali wyobraźnię polskiego młodzieńca.
„Wtedy nie mogłem przypuszczać, że mi również przyjdzie być traktowanym jak
niewolnik” – mówi ochrypłym głosem. Wtedy – było to w styczniu 1940 roku, gdy
czternastoletni Michał, który z setką innych został wywieziony z Polski
na roboty przymusowe, przybył na dworzec kolejowy miasteczka Haydekrug w Okręgu
Kłajpedy.
Przed
niedaleko
leżącym budynkiem szkolnym, stały gęsto zaprzęgi konne z całej
okolicy. Czekali bauerzy, którzy mieli dokładnie przeanalizować obcych
przybyszów. Zaczęli - przeegzaminowali mięśnie ramion, sprawdzili
zdrowie oraz
posturę, kazali pokazać sobie uzębienie, targowali się o
najsilniejszych.
Prawie dwie godziny trwało to poganianie, nim wszyscy dokonali swojego
wyboru. Następnie
zapłacili wymaganą opłatę na ręce funkcjonariuszy miejscowego urzędu
pracy i
wraz ze swoimi nowo nabytymi niewolnikami odjechali. „Zostałem sam, nikt
nie
chciał mnie mieć, gdyż byłem za młody” wyjaśnia Michał, który żyje
dziś jako
emerytowany Katolicki proboszcz w Serokach, małej wsi w środkowej
Polsce. Nagle
w drzwiach pojawił się spóźniony bauer Otto Romeike. Zastraszonego i
młodocianego Polaka, który rozumiał niewiele niemieckich słów i nigdy
dotąd
nie pracował w gospodarstwie, posadził na furmance między sobą, a żoną i
pojechał z powrotem do oddalonej osiem kilometrów wioseczki Bewern. „Po
raz
pierwszy cała sytuacja stała się jasna i chwyciła mnie rozpacz”,
przypomina
sobie Michał.
Dwa
dni
wcześniej, nie spodziewając się niczego, gdy w domu w Polsce zjadł
śniadanie ze
swoimi rodzicami, udał się do urzędu gminy. Siódmoklasista został
wezwany
kartką pocztową przez burmistrza volksdeutscha. Gdy ich syn był
zadziwiająco
długo nieobecny, rodzice zaczęli się niepokoić. W urzędzie oznajmiono
ojcu, że Michał musi jechać do Rzeszy. Naprędce spakowali rodzice odzież
oraz jedzenie w
małą walizkę - o 14 odjeżdżała ciężarówka w kierunku Płocka. Stąd
następnego
dnia dojeżdżała do Królewca w Rejonie Kłajpedy. „Podczas podróży nie
troskałem się zbytnio. Myślałem, że
całą sytuacja jest wynikiem pomyłki, mam dopiero 14 lat, wkrótce odeślą
mnie z
powrotem”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz