poniedziałek, 13 maja 2013

De Pauw: Soborowy czy Katolicki - część 17


Jeszcze cztery dni temu miałem wątpliwości co do ważności tej nowej angielskiej ceremonii mającej miejsce w naszych kościołach. Widzicie, tak naprawdę nie jestem tak ekstremalny jak opisują mnie moi przeciwnicy. Niektórzy znajomi teologowie od samego początku powiedzieli mi, że wg nich, nie było najmniejszej wątpliwości, że ta Nowa Msza jest nieważna. Wciąż miałem wątpliwości... ale już nie mam.

Dla mnie była wątpliwa, ale wciąż, zgodnie z tradycyjnym nauczaniem katolickiej teologii moralnej, gdy stawką jest ważność sakramentu, kapłan nie może postępować wedle zasady, którą nazywają "probabalizmem". Musi postępować wedle zasady "tucjoryzmu", co oznacza, że musi postępować w najbardziej bezpieczny sposób. Oznacza to, że dopóki Rzym jasno nie zdefiniuje, że nowa formuła jest technicznie ważna, kapłan musi trzymać się starej formuły, która dotychczas była uznana za ważną.

Ale trzy dni temu, ostatnie wydanie magazynu "Worship", który jest nieoficjalnymi ustami amerykańskich "ekspertów" liturgicznych i który jest publikowany za kościelną zgodą - znajdują się instrukcje skierowane do księży, wyjaśniające im, jak należy rozumieć nowy angielski kanon, którego obecnie używają w ich mszach. I jeżeli przeczytacie to, panie i panowie, nie ma najmniejszej wątpliwości, że ważna Ofiara Mszy zniknęla z naszych kościołów. Cytuję tu z artykułu, który mówi: "nowy kanon nie jest tylko zmianą słów, ale rozwojem w eucharystycznej teologii. Sprawiedliwość Kanonowi Mszy może zostać oddana tylko poprzez interpretowanie go w świetle obecnych pism o eucharystycznej teologii." Następnie artykuł wyjaśnia, co należy rozumieć jako nową "eucharystyczną teologię".

Pierwszym Elementem tej eucharystycznej teologii,która jest wam teraz narzucana, jest: "Nie ma już miejsca dla ofiarniczego kapłaństwa.. Kapłan jest obecnie jednym z wielu ministrów. Nie jest już kimś, kto dokonuje ofiary, kto ofiaruje i konsekruje. Jest teraz tylko jednym z wielu ministrów."

Poprzez cały artykuł, skierowany do księży, ksiądz jest opisany jako "minister przewodniczący" i żeby to skrócić, wymyślili nawet nowe słowo, które prawdopodobnie sprawia, że nawet słownik Webster'a się obraca. Teraz nazywają go ciągle "presider".

Gdy zostałem wyświęcony 25 lat temu, nie zostałem wyświęcony na ministra. Zostałem wyświęcony na kapłana. I z całym szacunkiem do niektórych moich przyjaciół ministrów, uważamy, że jesteśmy w innej kategorii. Byliśmy kapłanami by składać Ofiarę Mszy Świętej oraz odpuszczać grzechy, a wszystko inne było poboczne. Nigdy nie powiedziano mi, że zostałem wyświęcony na "presider'a". Mimo, to, to nim teraz jestem. Opisują funkcje presider'a jako - i uważajcie teraz, gdyż nie ma najmniejszego odniesienia do kapłańskich władz konsekrowania: "ten, który głosi kazania, który podsumowuje modlitwy wiernych, który proklamuje Kanon Mszy (tj. modlitwę eucharystyczną), który inicjuje pozdrowienie pokoju i upewnia się, że wszyscy obecni wierni są obsłużenie przy Świętym Stole."

To nie w tym celu zostałem wyświęcony, panie i panowie. I jeżeli ktoś taki przewodniczy waszym, tak zwanym "mszom"  niedzielnym, równie dobrze możecie zjeść wasze przekąski gdzieś indziej, ujmując to bez ogródek, tak tragicznie jak sprawy stoją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz