środa, 5 czerwca 2013

De Pauw: Soborowy czy Katolicki - część 25


Panie i panowie, wy matki i ojcowie szczególnie, musicie stać się drugim Matatiaszem. Odnoszę się tu do przykładu Matatiasza, który bronił wiary swoich Ojców, przeciwko establishmentowi swoich czasów, dla dobra swoich dzieci. I chciałbym wam przeczytać tą piękną, wieczną sztukę w trzech aktach, wziętych z Pierwszej Księgi Machabejskiej:

Akt I

W tym czasie powstał Matatiasz, syn Jana.. miał on pięciu synów... zobaczyli świętokradztwa, które się działy między ludem... i Matatiasz powiedział: Biada, biada mi, dlaczego się urodziłem? Czy po to, żeby oglądać upadek mego narodu i Świętego Miasta, i by tam mieszkać, gdy zostało wydane w ręce nieprzyjaciół? Święte miejsca wpadły w ręce cudzoziemców: Świątynia stała się podobna do człowieka bez czci, a naczynia jej chwały zabrano do niewoli. Wszystkie jej ozdoby zrabowano...  I oto wniwecz obrócona jest świętość nasza, piękność nasza i chwała nasza, a poganie je zbezcześcili. Na cóż więc nam jeszcze życie?

Wtedy do miasta przybyli królewscy wysłańcy, by zmusić do odstępstwa od praw ich Ojców. I wielu spomiędzy Izraelitów przyszło do nich. Ale Matatiasz i jego synowie stali mocno. I wtedy królewscy wysłańcy zwrócili się do Matatiasza słowami: wykonaj to, co jest polecone w królewskim dekrecie, tak jak to uczyniły już wszystkie narody, a nawet mieszkańcy Judy i ci, którzy pozostali w Jerozolimie. Za to ty i synowie twoi będziecie należeli do królewskich przyjaciół, ty i synowie twoi będziecie zaszczytnie obdarzeni srebrem, złotem i innymi darami.


Na to jednak Matatiasz odpowiedział donośnym głosem: Jeżeli nawet cały świat zgodziłby się na wasze nakazy, i każdy inny człowiek odstąpiłby od praw swoich Ojców, ja i moi synowie i moi krewni będziemy postępowali zgodnie z prawem naszych Ojców. Tak nam dopomóż Bóg, byśmy nigdy nie porzucili prawa i tradycji naszych Ojców.


Akt II

I każdy człowiek powiedział do swojego sąsiada: jeżeli uczynimy tak jak nasi bracia uczynili, i nie będziemy walczyć przeciwko tym ludziom, szybko wykorzenią nas z ziemi. I zdecydowali tego dnia, mówiąc: ktokolwiek przyjdzie walczyć przeciwko nam, będziemy walczyć. Następnie zostali do nich przydzieleni najtężsi z ludzi [wy - tradycjonaliści] i wszyscy ci, którzy uciekli od zła, przyłączyli się do nich, i byli im wsparciem. I Matatiasz i jego przyjaciele udali się dookoła i zrzucili fałszywe stoły ołtarzowe: i zrobili to gwałtownie. A praca prosperowała w ich rękach: i odzyskali prawa z rąk grzeszników.

Akt III

Zbliżył się dzień śmierci Matatiasza i powiedział do swoich synów: teraz, moi synowie, bądźcie gorliwi o prawo i dajcie wasze życia za tradycje waszych Ojców. Pamiętajcie dzieła waszych przodków, które dokonali w ich pokoleniach: o wy, również, otrzymacie wielką chwałę i wieczne imię. I pobłogosławił ich, i dołączył do swoich przodków... i został pochowany przez swoich synów i wszyscy ludzie opłakiwali go wielką żałobą.

Panie i panowie, przyszłość naszego Kościoła, po ludzku mówiąc, zależy od nas. Małej, elitarnej grupy Tradycyjnych Katolików, świeckich oraz kilku księży i zakonników. Większa część naszych biskupów, księży oraz zakonnic zdradziła nas. Dziś wielkie pytanie brzmi: po której stronie jest papież Paweł VI?

wtorek, 4 czerwca 2013

Adam Mucha: Pieśń o męczennikach


Proszę posłuchajcie o wyraźnym słowie 
Co się stało wieczór w naszym Hanaczowie
Nie jest to zakryty, lecz w okrutny sposób
Tam pomordowanych siedemdziesiąt osób.

Proszę posłuchajcie o smutnej nowinie,
co się stało w wieczór w dziewiątej godzinie
Był pamiętny wieczór drugiego lutego
Gdy zamordowali nie tylko jednego

Była noc głęboka,księżyc jasno świeci 
Z czterech stron wsi naszej jakaś banda leci
Gdy pod wsią stanęli, rakiety puszczali
I zaraz w tej chwili, cała wieś się pali

Najprzód patrzymy w stronę od naszej granicy 
Jak tam ojciec chowa dziadki do piwnicy
Bo ich bardzo kochał by ich nie pobili
Tam pada ofiarą zaraz w tej chwili

Upada na ziemię i zamyka oczy ,
trafiła go kula , aż mu mózg wyskoczył
Dziatki rozmawiały, że ojciec na dworze
i tylko czekały kiedy im otworzy

A jedna rodzina kiedy krzyk usłyszała 
Na dwór wylatuje, pewnie skryć się chciała 
Córka,tak jak biegła zabita została 
A syn na chałupie, a matka w łóżku spała

Nie było ratunku, ni żadnej pomocy
Tylko jęk żałosny wśród tej jasnej nocy
Znowu biegł z płomieni jakiś głos urwany:
Matka syn i córka - już pomordowane

A najbliższy sąsiad nie wie co go czeka
Zabrał dziatki ze snu, na pole ucieka.
trafiła go kula jak przez pole leci
Upada na ziemie, kończy swoje życie.

Nie no upadł ojciec, ale i syn jego
Którego zabili całkiem maleńkiego,
Trafiła go kula przez małe serduszko,
Leży na murawie, jak we własnym łóżku.

A tu jedna matka z dziateczkami dwoma,
Uciekała z niemi, bo tak przestraszona
Trafiła na bandę, która mordowała
Zaraz ją i córkę nożami witała

A gdy już na ziemi leżała wraz z córką leżała
To małego chłopca piersią zasłaniała
By go nie zabili,bo jeszcze maleńki
By nie upadł śmiercią od katowskiej ręki.

Także jeden ojciec porwał dziatki swoje,
Uciekał z nimi - zabili ich troje
A czwarta dziewczyna ciężko ranna była 
i strasznych morderców bardzo się prosiła

A tu znów jednego staruszka zabili 
Tu najpierw mieszkanie jego obstąpili.
Dziatki rozproszyli, tak jak z gniazda ptaków
on zamordowany na kopcu ziemniaków

A jedna rodzina, gdy pożar ujrzała
Do piwnicy dziatki niewinne zabrała
By tu skryć przed śmiercią, ratować im życie,
By jeszcze z godzinę zostać na tym świecie.

Gdy w piwnicy były, w milczeniu siedziały,
Pożaru nad głową nie zauważały.
A płomień ogniwo już do drzwi się ruszał
Nie uciekła z domu ani jedna dusza.

A zaś wartowników,którzy warowali ,
Gdy mordercy przyszli,to ich zatrzymali,
Jeden z bandy krzyknął by się położyli,
Pchali w nich bagnety wiele tylko chcieli.

Nie no padli starsi i dziatki niewinne ,
którzy opuścili swe domy rodzinne,
Nie jeden zostawił drobne dzieci, żony
I sam tak jak struna leży rozciągniony.

Tu jedna kobieta zabita została ,
Która z lękiem z chaty na dwór uciekała
Po śmierci jej jeszcze jeden jej nóż wsadzili,
tak się nad niewinną okrutnie pastwili.

A druga tak samo na dworze stała 
I na swym podwórku zabita została
Po śmierci jej nogi siekierą rąbali
i tak swą kulturę pokazywali.

Niedaleko od niej jest panna raniona,
Kończy swe życie strasznie upragniona,
Wyspowiadała się na drogę wieczności,
Dziś już patrzy na nas z górnej wysokości.

A ten znowu leży na progu swej chaty:
gdy pocisk go trafił odrzucał zagaty,
Pożaru ratował a nie wiedział tego,
że mu za chwilę nie trzeba niczego.

Inna banda bieży drogą od Zagóry,
Strasznie rozjuszona,jak gradowe chmury
I w jedno mieszkanie przez drzwi się włamała,
I całą rodzinę żywcem mordowała.

Jak pomordowali jeszcze podpalili,
I ci nieboracy w ogniu się skwarzyli,
Tylko z tej rodziny dziewczynka została,
Która się przed śmiercią pod łóżko schowała.

Zaś matka nieboszczka na ławie siedziała,
Do naga przed piecem spalona została
Nic jej nie zostało po tej strasznej śmierci
Tylko ten medalik, co miała na piersi.

A tu dwóch mężczyzn też zamordowali 
Jednemu dwanaście bagnetów wepchali,
Co za straszna boleść była w ranach jego!
Tak pokazywali jak kochać bliźniego.

Tu znowu mężczyzna, rozciągnięty leży
Który swoje życie położył w ofierze,
Pilnował nas wszystkich i bronił się dzielnie
Aż upadł nareszcie w katowskie piekielnie.

Zostawił on żonę, bo był jeszcze młody,
Teraz poszedł od nas po wieczne nagrody,
A więc pamiętajmy wszyscy dobrze o tym,
Bo jeszcze zostawił maleńką sierotę.

A jedna staruszka za piecem siedziała ,
płomień ją przypiekł, spalona została 
O jaka to straszna śmierć uduszonego,
Bo nie ma już żadnej pomocy dla niego.

O jakaż to smutna nastała nowina,
Tu zamordowali ojca, a tu syna,
Ojciec był na łóżku, bo był schorowany,
Na tym samym łóżku syn zamordowany.

Syn jeszcze żył dobę, bo był postrzelony,
Młode serce jego żalem obciążone,
Kończy swoje życie, bo był ciężko ranny,
A tamten w mogile został pochowany,

I jednego starca także mordowali
"Gdzie reszta rodziny?" jego się spytali,
On nic nie powiedział o swojej rodzinie,
Strasznie zamęczony upada i ginie.

Tam jeden mężczyzna w domu chory leżał ,
Jak ten krzyk usłyszał do sieni pobieżał,
Lecz jak drzwi otworzył to oni już byli,
I zaraz go w sieniach za drzwiami ubili.

Matka, córka z wnuczką już w mieszkaniu spały,
Nagle krzyk gwałtowny jakiś posłyszały,
Skryły się za ścianą rąbanego drzewa,
Na pewno ze strachu serce im omdlewa.

Matka niespokojna stamtąd uciekała,
Zaraz na podwórzu zabita została 
A córkę za drzewem straszna śmierć została,
Tylko na pamiątkę dziewczyna została.

A jeden mężczyzna na to wszystko patrzył,
Gdy w domu rodzinnym pożar zobaczył
To leciał ratować swoje dziatki miłe,
Żeby tylko mu się w ogniu nie spaliły.

Jeszcze nie doleciał już na ziemię pada,
I już jego serce ze wszystkich sił opada.
Leciał on ratować rodzinnego domu,
Jego poratować teraz nie ma komu.

Jedna matka z córką w mieszkaniu w mieszkaniu siedziała,
I o strasznej śmierci nawet nie myślała,
Aż tu do mieszkania przez drzwi się włamali,
Zaraz matkę z córką kołem mordowali.

Żeby to się tylko na tym zakończyło!
Proszę, posłuchajcie, jak dalej było :
Po śmierci i ciała siekierą rąbali,
Aż kawałki ciała po ścianach bryzgali.

Na końcu wsi naszej było troje osób,
Też pomordowani w barbarzyński sposób,
Córka z matką swoją na polu leżeli,
A ojca po śmierci do ognia wrzucili.

Na tym kończymy Pieśń o Męczennikach,
Którzy byli w strasznych tych katowskich rękach,
Skończyli pielgrzymkę oni z tego świata,
Na pewno czekała ich tam wieczna zapłata.

Na koniec słuchajcie jak ich pogrzebali,
W sobotę,w niedzielę mogiły kopali,
W dziewiątej godzinie w poniedziałek rano,
Do kościoła ciała wszystkich wprowadzono.

Po pogrzebie wspólnie mogiły sypali,
By dziatki maleńkie ojców pamiętali,
Niech się tu popatrzą na wielkie pamiątki,
Bo tu spoczywają bohaterskie członki.

Maleńkie sieroty co nie pamiętają,
i o swoich ojcach niczego nie znają,
Kto wojnę przeżyje by im tłumaczyli,
Jakie tutaj dusze spoczęły w mogile.

Niech ich te dziateczki często wspominają,
I do Matki Boskiej modlitwy błagają
Niech ich zaprowadzi do swej wiecznej chwały ,
Żeby po prawicy Chrystusowej stały.

Złóżmy na mogiły najwdzięczniejsze wieńce,
Bo zginęły panny i dzielne młodzieńce,
Więc zanieśmy wspólnie te żałobne pienie,
Daj im Jezu Drogi wieczne odkupienie.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Boże Ciało: Bergoglio nie klęka


Czyżby Franciszek I uważał, że w monstrancji przechowywany jest kawałek chleba?

De Pauw: Soborowy czy Katolicki - część 24


I jeżeli nie możecie znaleźć żadnego księdza, jeżeli ponad 120 księży, którzy zapewnili mnie, że zrobią to ze mną - jeżeli oni wszyscy stchórzą, wtedy samotnie będę podróżował po całym kraju i odprawiał Msze, zamiast mówić do ludzi.

Gdyż skończyły się dni przemów, skończyły się dni publikacji, skończyły się dni pamfletów - nadeszły dni czynów! Musimy teraz ocalić nie mniej, niż realną obecność Boga pomiędzy nami. To czego potrzebujemy to ołtarze do ofiarowania na nich Mszy. Jeżeli nie możemy mieć ich już dłużej w naszych budynkach kościelnych, musicie je mieć w swoich domach! I ja, na przykład, udam się gdziekolwiek w Stanach Zjednoczonych by złożyć Ofiarę Mszy oraz uczyć wasze dzieci dawnych wierzeń waszych przodków.

I mam nadzieję, że kilku księży, jeżeli zobaczą, że to robię, wciąż mogą mieć odwagę, by zrobić to samo. Nie bójcie się gniewu biskupów, którzy dziś tworzą ustanowiony, heretycki i schizmatycki kościół.

Bądźmy przygotowani, panie i panowie, by dołączyć do świętych, którzy byli nielegalnie ekskomunikowani przez fałszywe establishmenty i biskupów im współczesnych. Odnoszę się tu do Świętego Atanazego, Świętego Cyryla, Świętego Filipa Neri, Świętego Ludwika de Montfort, Świętej Joanny d'Arc - by wymienić tylko kilku.

Panie i panowie, nie proszę was lub kogokolwiek, o stanie się jednym z moich naśladowców. Nie proszę was, byście podążali za mną! Zapraszam was do pójścia ze mną, i razem, będziemy podążać, nie za jakąkolwiek istotą ludzką, ale za samym Jezusem Chrystusem. Osobiście oddałem już wszystkie posiadane rzeczy materialne oraz wygody, które kiedyś były moje. I nie proszę o waszą sympatię, wierzcie mi, nigdy nie byłem szczęśliwszy, niż w ciągu ostatnich trzech lat mojego życia. Ale oddałem wszystko co mogłem i wciąż jestem gotów oddać dziś moje życie i moje wszystko tym katolikom, którzy są gotowi walczyć z pseudo-biskupami i księżmi kościoła soborowego, po to, by zostać wewnątrz Kościoła Katolickiego.

Ci z was, panie i panowie, którzy chcą do mnie dołączyć w tej walce o prawdę i tradycję, do tych z was, którzy pragną do mnie dołączyć, mogę obiecać jedynie w najbliższej przyszłości urągania, wyśmiewanie, zniesławianie oraz wszelkie formy prześladowania - tego prześladowania, o którym Chrystus powiedział, że będzie głównym znakiem Jego prawdziwego Kościoła. W najbliższej przyszłości, wszystko czego możecie oczekiwać, jeżeli będziecie walczyć razem ze mną, to urągania, wyśmiewania oraz zniesławiania. Ale, w dalszej przyszłości, panie i panowie, mogę obiecać wam, nie tylko wieczne zbawienie waszej duszy (i to jest to czym nadal jestem zainteresowany), nie tylko wieczne zbawienie waszej duszy w świecie, który ma nadejść, ale również wiecznotrwałą wdzięczność waszych dzieci, waszych wnuków oraz waszych prawnuków, które będą błogosławić wasze imię przez pokolenia, za zachowanie dla nich płonącego ognia Wiary waszych Ojców - Wiary, w której się urodziliście albo którą wybraliście jako dorośli, gdy dołączyliście do prawdziwego Kościoła Chrystusa.

środa, 29 maja 2013

De Pauw: Pionier - część II


25 marca 1949 roku, w Święto Zwiastowania, ksiądz Gommar przybywa do "Nowego Świata" na pokładzie S.S. Veendam. Przybywa w tym samym miejscu, gdzie w 1630 roku przybył jego przodek, Michał De Pauw, który stał się pierwszym właścicielem tego, co dziś znamy jako Ellis Island, Staten Island oraz Jersey City.

W latach 1949-50 ksiądz De Pauw okazyjnie służy jako dyplomatyczny kurier Watykanu. W tym samym czasie jego brat, franciszkanin ojciec Adhemar jest osobistym przedstawicielem Piusa XII w Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku, Paryżu oraz Genewie. 

Ks. Gommar - po lewo, o.Adhemar - po prawo
Ksiądz Gommar przez dwa lata pracuje jaka ksiądz diecezjalny w New York City, św. Stefanie w Manhattan oraz św. Klarze w Bronxie. Przygotowuje pracę doktorską pod tytułem "Edukacyjne Prawa Kościoła". W 1952 obejmuje katedrę Teologii Moralnej oraz Prawa Kanonicznego w seminarium Mount St. Mary's Seminary w Emmitsburg, Maryland - najstarszym (1808) międzydiecezjalnym katolickim wyższym seminarium. Stanowisko to będzie zajmował przez trzynaście lat.

Ad munus magistrorum seminarii eligantur sacerdotes, non doctrina tantum, sed etiam virtutibus ac prudentia praestantes, qui verbo et exemplo alumnis prodesse possint. (Na urząd profesora w seminarium powinni być mianowani kapłani, kwalifikujący się nie tylko ze wględu na ich doktrynę, ale również ze względu na ich cnoty oraz dobry osąd, tak aby w słowach i czynach mogli być przykładem dla studentów) za: Kodeks Prawa Kanonicznego, Kan. 1360.


Uzyskuje Doktorat z Prawa Kanonicznego w 1953 roku na Katolickim Uniwersytecie Ameryki w Washington, D.C.  Zgłasza się - rzadka rzecz pomiędzy klerem zarówno tamtych jak i obecnych lat - by dobrowolnie poświęcać swój wolny czas na pracę duszpasterską w gettcie stolicy. Szybko staje się ulubieńcem okolicznych dzieci. Sinite parvulos, et nolite eos prohibere, ad Me venire... Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie...

poniedziałek, 27 maja 2013

De Pauw: Soborowy czy Katolicki - część 23


Co możecie zrobić i co musicie zrobić? Musicie spróbować ocalić, cokolwiek można ocalić, tak jak w IV wieku. Ogień tradycyjnych katolickich wierzeń został utrzymany przez małą grupę ludzi - świeckich ludzi - oraz kilku zakonników i kilku księży. Teraz wy musicie zrobić to samo! Musicie zerwać z kościołem soborowym po to, by uratować prawdziwy Kościół Katolicki!

Jak możecie to zrobić?

Numer jeden - odmówcie finansowego wsparcia jakiemukolwiek księdzu zmienionemu w ministra, którego kościół oferuje obecnie jedynie "wspólnotową służbę wspomnienia ostatniej wieczerzy", bez Wielkopiątkowej ofiary substancjalnie obecnego, żyjącego Boga!

Odmówcie finansowego wsparcia szkół, w których soborowa religia zastąpiła religię katolicką! Wspierajcie finansowo i duchowo i moralnie tych kilku księży i te kilka zakonnic, które trzymają się swoich stanowisk najlepiej jak mogą! Szukajcie kościołów, gdzie prawdziwi katoliccy księża wciąż ważnie konsekrują. Jeżeli nie możecie tego znaleźć w waszej własnej parafii, uczyńcie ofiarę podróżowali kilka mil. Wasi dziadkowie tak robili, jadąc konno albo idąc na własnych nogach.

Zbudowali kościoły lata temu, tutaj w tym kraju. Podróżujcie i szukajcie kościoła dookoła. Pozostało kilka, które wciąż mają prawdziwą Mszę. Szukajcie szkół w których wiara i moralność waszych dzieci nie zostanie zrujnowana przez świętokradcze i niemoralne, tzw. "książki religijne".

Jeżeli nie możecie znaleźć takich kościołów, przestańcie chodzić do budynków establishmentu, gdzie nie jest już dostępna prawdziwa ofiara. I Bóg wie, że ostrożnie dobrałem moje słowa, gdy to powiedziałem.

Nikt kto został wyświęcony 25 lat temu na kapłana tak jak ja zostałem, nikt kto został wyszkolony na kapłana przez ostatnie 15 lat, nie złoży oświadczenie takiego, jakie ja właśnie złożyłem, bez starannego i pełnego modlitwy zwracania uwagi na swój język.

Przestańcie chodzić na te świętokradcze nabożeństwa, które są wam obecnie narzucane. Udajcie się w dzień powszedni, jeżeli możecie, do kościoła, gdzie kapłan nadal ofiaruje prawdziwą mszę.

I jeżeli nie możecie już znaleźć takich kościołów, wtedy zbudujcie nowe kościoły i nowe szkoły! Zbudujcie budynki, a ja dam wam kapłanów i nauczycieli! Również, jeżeli wpadniecie w problemy finansowe albo techniczne - a wiem, że wpadniecie, ponieważ cztery dni temu byłem w stanie New Jersey, przyglądają się nieruchomości, która została mi zaoferowana jako miejsce ofiarowania Mszy w następną niedzielę ze wszelkiego rodzaju przywilejami, przepisami prawa budowlanego, regulacjami zagospodarowania przestrzennego i co tam jeszcze.

Dlatego teraz, panie i panowie, budujcie ołtarze w swoich własnych domach, i zaproście kapłanów by tam przybyli i ofiarowali Ofiarę Mszy Świętej! Mam zamiar rozesłać po całym kraju proste wymiary - 65" szerokości, 20" głębokości, 41" wysokości. Zbudujcie ołtarz i dam wam nazwiska księży chętnych przybyć tam dla was i waszych sąsiadów i waszych dzieci... by ofiarować prawdziwą ofiarę.

Niech będzie nowoczesna wersja katakumb! Lepiej jest mieć rzeczywistą mszę na ołtarzu w waszym domu, niż fałszywe nabożeństwo wspólnotowe w tym, co kiedyś było katolickimi kościołami.

piątek, 24 maja 2013

Ojciec Wiktor Mróz o swoim zdrowiu


Grudzień 1964
...zeszłego roku, kiedy to w nocy dostałem ataku serca i do dzisiaj nie mogę się jeszcze wylizać ze skutków tego ataku.

Grudzień 1964
Do wszystkich teraz piszę i staram się nawiązać przerwane kontakty i poprzepraszać ludzi, bo ze sercem nie ma żartów, nie wiem, kiedy odmówi posłuszeństwa i stanie...

Październik 1965
Ja z powodu choroby serca musiałem zdezerterować z tych wysp na Oceanie Spokojnym między Kyushu a Okinawą, gdzie byłem wielkim proboszczem w pięciu malutkich kościółkach o łącznej liczbie wiernych 680 dusz... W Polsce w zapadłej Pipidówce ostatni wikary ma więcej dusz do obsługi.

Grudzień 1965
Ale nie ma pieniędzy na filmy ani na kupienie nowych taśm w celu nagrania, musielibyście poczekać, aż może mi jaka miłosierna dusza z Ameryki coś przyśle, bo wydałem wielkie sumy pieniędzy na choroby, lekarzy i szpitale.

Grudzień 1965
...bo wie Brat, teraz w ziemie dzień krótszy, a roboty dużo, zdrowie niebyt mocne i trzeba wcześnie iść do łóżka.

Grudzień 1965
Szynkę dałem do wspólnego użytku, jako święte Konstytucje nakazują, ale mód chyłkiem zatrzymałem u siebie niby to - jako lekarstwo na serce... jem, jak mi się coś nie powiedzie, aby sobie życie osłodzić...

Grudzień 1967
...serce mi coraz częściej nawala, a tu tyle jeszcze wad w sobie widzę, że aż strach mi umierać...

Kwiecień 1968
Coraz więcej naszych drogich przenosi się na tamtą stronę i nam nie wypada nic innego, tylko zaczynać przygotowanie do przejazdu. Mimo choroby serca jeszcze pracuję, ale czuję, że i ze mną zaczyna być krucho. Ano, komu w drogę, temu czas.

Kwiecień 1968
Coraz więcej naszych drogich przenosi się na tamtą stronę i nam nie wypada nic innego, tylko zaczynać przygotowanie do przejazdu. Mimo choroby serca jeszcze pracuję, ale czuję, że i ze mną zaczyna być krucho. Ano, komu w drogę, temu czas.

Grudzień 1968
...przy lichym zdrowiu (serce) mam wielki nawał zajęć...

Wrzesień 1970
Tym razem nie wylądowałem w szpitalu, jak to zwykle bywa, serce się dzielnie spisało.