czwartek, 11 kwietnia 2013

Taki sam wczoraj i dziś. Część XIII.


IV. Teologiczne wyjaśnienie (aktualnej sytuacji Kościoła Oficjalnego) tak zwanych sedewakantystów jest rozwiązaniem katolickim.

    Prawda katolicka nie może bronić braku katolickich wartości. Nasz Pan Jezus Chrystus dał nam przykład, stwierdzając prze Piłatem: „Na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie, każdy, kto jest z prawdy, słucha głosu mego” ( J XVIII,37). Co więcej, modlił się do Boga Swego Ojca, by uświęcił Jego Apostołów w Prawdzie: „Uświęć ich w Prawdzie” (J XVII,17). Pozostawił świadectwo współczesnych, którzy nie mogli o nim powiedzieć nic złego, ponieważ całe Jego życie było wzorowe: „Wszystko czynił dobrze” (Mk VII,37). Świętość to nie tylko znajomość [wiedza] lub mówienie. Świętość to znajomość [wiedza], mówienie i czynienie.   

    Dlatego twierdzimy, że nie wystarczy bronić prawdy, ale musimy również postępować jak Chrześcijanie. Traktujemy o zbawieniu dusz, nie o dyskutowaniu killku konceptów. Ludzie muszą zrozumieć, że obecna sytuacja oficjalnego Kościoła jest coraz bardziej nieszczęśliwa, że wraz z upływem czasu ludzie nieuchronnie porzucają Wiarę, a w konsekwencji Moralność i środki zbawienia.

    Jakiekolwiek porozumienie z oficjalnym kościołem, jest porozumieniem z tymi, którzy czczą Watykański II, reformy posoborowe, którzy dają równe prawa wszystkim religiom. Oni nie mówią językiem katolickich papieży i świętych; nie odprawiają Mszy Kościoła Katolickiego; co więcej, twierdzą, że zwyczajnym rytem łacińskiego Kościoła jest nowa msza; są ludźmi nowej liturgii i Asyżu.

    Rozpoznajemy Piotra w Piotrze. Mamy na myśli to, że rozpoznajemy Wiarę i Kościół tam gdzie jest integralna prawda, Magisterium, Msza Wszechczasów i Sakramenty Wszechczasów, Dyscyplina, która zbawia. Wszystko co się temu sprzeciwia lub zniekształca to, nie jest katolickie.

    Nie powiedzieliśmy nic obcego Wierze, nic z naszego worka; uznanie za błahe argumentów, które chcieliśmy przedstawić, nie jest sprawiedliwe. Prosimy nie o umieszczenie swojego podpisu pod naszym artykułem, ale o zrozumienie i uznanie, że Piotrowi może brakować cnót, ale nigdy Prawdy, która jest Doktryną i esencją naszej Wiary.

26 maj 2009
+ Biskup Andreas Morello

http://jezusimaryja.blogspot.com/

środa, 10 kwietnia 2013

Luźna odpowiedź na analizę Sedewakantyzmu autorstwa FSSPX. Część II.


Następnie zostaje przedstawiony "Argument kanoniczny sedewakantystów".

Bulla "Cum ex apostolatus officio" oraz kanon 188 wyrażają zmysł Kościoła, powszechną opinię potwierdzoną m.in. przez św. Tomasza z Akwinu, że niekatolik nie może być papieżem.

Czy na pewno jest to argument kanoniczny? Czy ktoś nie pomylił argumentu kanonicznego z teologicznym? Otóż wydaje się, że właśnie taki błąd popełnił ks. Boulet.

Pisze bowiem św. Robert Bellarmine: "... Ojcowie, stwierdzając, że heretycy tracą jurysdykcję, nie zacytowali żadnego prawa ludzkiego, które poza tym być może nie istniało, w odniesieniu do tej kwestii, ale argumentują na podstawie samej natury herezji."

W dalszej części "Analizy" wspominana zostaje praca Arnolda Ksawerego de Silveiry. "Arcybiskup Lefebvre wychwalał jego pracę, nazywając ją „opracowaniem nadzwyczaj obiektywnym”." [za piusx.org.pl]

Od siebie dodamy, że została napisana pod kierunkiem biskupa Antônio de Castro Mayer. Sedewakantysty.

Po przedstawieniu pierwszej opinii, czytamy:

"Tak więc istnieją argumenty zarówno za, jak i przeciw pierwszej opinii w klasyfikacji św. Roberta Bellarmina. Możemy więc powiedzieć, że jest to co najwyżej opinia prawdopodobna."

I tu kolejny feler. Św. Robert Bellarmine, Kardynał Billot, proforma dodajmy - i wielu innych teologów, uważało, że Papież nie mógłby się stać heretykiem. Byli świadomi przypadku Honoriusza. Wedle argumentacji ks. Boulet'a można wnioskować, że ci wielcy i wybitni mężowie za prawdę przyjęli coś fałszywego. Co więcej - mimo to, że wcześniej miałoby mieć miejsce coś przeczące ich opinii. Absurd.

Ktoś powie - jak możemy tak twierdzić, wobec przytoczonych cytatów z dokumentów Soboru. Nie musimy się odwoływać do "właściwej interpretacji w bliżej nieokreślonym duchu". Odwołamy się do kardynała Baroniusza. Prawdopodobnie największego katolickiego historyka. Podobnie jak św. Robert Bellarmine, uważał, że akta Soboru zostały sfałszowane przez greckich schizmatyków. Tak więc przytoczone słowa z "dokumentów" Soboru są jedynie obrazą i szkodą dla reputacji Najwyższego Pasterza.

"Dokumenty" są niezgodne również ze słowami papieża Leona II, który nie potępił Honoriusza za nauczanie herezji lub przyjęcie jej, ale ponieważ "...nie zgasił płomienia heretyckiego nauczania, ale wsparł go poprzez swoje zaniedbania...". Tak więc Honoriusz nie został uznany za heretyka przez Leona II. Został potępiony z powodu niepotępienia herezji. To samo stanowisko zajmował ks. Gommar De Pauw.

John Chapman w "Catholic Encyclopedia" stwierdza, że "Papież Honoriusz był bardzo szanowany i zmarł z nienadszarpniętą reputacją". Papież Honoriusz nie był więc jawnym heretykiem.

Przytoczony zostaje, prawdziwy lub nie (darujemy sobie analizę tego zagadnienia), tekst Hadriana II: "nie powinniśmy jednak zapominać, że był oskarżony o herezję, jedyne przestępstwo, które uprawomocnia zarówno opór poddanych względem zwierzchników, jak też odrzucenie ich błędnych nauk."

I czego to dowodzi, zgodnie z domniemaną opinią autora "Analizy", przyjmując prawdziwość tego tekstu?

1. Honoriusz był oskarżony o herezję. "Oskarżony o herezję" znacząco różni się od "był heretykiem". Nie jest podane przez kogo i na jakiej podstawie był oskarżony.

2. Herezja, jest to jedyne przestępstwo, które uprawomocnia opór poddanych względem zwierzchników oraz odrzucenie ich błędnych nauk.

Jeżeli więc, dokumenty Watykańskiego II oraz nauka tzw. papieży soborowych i posoborowych, nie są (jak twierdzą niektórzy) heretycka, to... na jakiej podstawie FSSPX "uznaje ich autorytet i opiera się mu"?

Jeżeli wspomniane dokumenty i nauka nie są heretyckie,
to FSSPX nie może jej odrzucać
a więc powinno ją przyjąć.

Ale FSSPX nie przyjmuje tej nauki i dokumentów
Tak więc są one heretyckie.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Guerard des Lauriers: Boża Iskra - część V


Po święceniach jego przełożeni decydują, aby kontynuował studia. W lecie 1932 roku Uniwersytet w Lille prosi Zakon Dominikański o profesora. Ojciec Prowincjał proponuje tę funkcję ojcu des Lauriers. Od 1933 roku jest on profesorem filozofii w Saulchoir, gdzie naucza epistemologii oraz filozofii nauki.

W tych latach współpracuje z "Przeglądem Nauk Filozoficznych i Teologicznych" oraz z "Biuletynem Tomistycznym". 26 października 1934 roku uzyskuje tytuł maître de conférences na Uniwersytecue w Lille. Ci którzy go spotkali, wspominali że każde zajęcia rozpoczynał na kolanach, odmawiając modlitwę Veni Sancte Spiritus. W 1939 roku ze względu na problemy zdrowotne i zmęczenie opuszcza Lille, ku rozczarowaniu rektora, który z chęcią by go zatrzymał.

Kiedy antyklerykalne prawo popada w zapomnienie, zgromadzenia zakonne mogą powrócić do Francji. Dominikanie otrzymują w Etiolles, niedaleko Paryża, dom, który nazywają "Saulchoir".

9 września 1938 roku ojciec des Lauriers zostaje w związku z mobilizacją generalną powołany do służby. Skierowano go do sekcji technicznej artylerii. 10 września 1939 roku zostaje zdemobilizowany.

To właśnie w tym czasie myśli o powołaniu do kartuzów. Ojciec des Lauriers żył zawsze w wielkiej ciszy wewnętrznej, starając się codziennie szukać i wypełniać wolę Bożą.

Pomimo wielu obowiązków związanych z życiem zakonnym, kontynuuje on studia matematyczne. W 1930 roku staje się on członkiem Towarzystwa Matematycznego. 3 kwietnia 1941 roku broni na Sorbonie pod patronatem profesora Elie Cartan rozprawę "Les systčmes différentiels de second ordre qui admettent un groupe de Lie" i uzyskuje tytuł doktora nauk matematycznych.

Po wojnie ojciec des Lauriers tworzy wiele dzieł: Le Mystčre du Nombre de Dieu (1940), Le statut inductif de la théologie (1942), La Théologie historique et le développement de la théologie (1946) czy Dimensions de la Foi (1950) - w której to rozprawie zajął się epistemologiczną analizą zagadnienia poznania Boga, La théologie de S. Thomas et la grâce actuelle (1945), L'Immaculée Conception, clef des privilčges de Marie (1955), Le Phénomčne humain du P. Teilhard de Chardin (1954).

Taki sam wczoraj i dziś. Część XII.


   Widzialność jest cechą lub właściwością Świętego Kościoła, który Chrystus Nasz Pan chciał założyć jako widzialne społeczeństwo, mianowicie, związek ludzi działających na rzecz wspólnego celu (widzialność formalna). Tak, więc Kościół Święty jest społeczeństwem formalnie widzialnym, chociaż nie wszystkie jego elementy są widzialne (na przykład Duch Święty jest obecny w jego głównej części, choć jest nie widzialny; tak samo Łaska, Dary i Owoce Ducha Świętego). Pomimo to, jest postrzegane jako takie. Co więcej jest widzialne w inny sposób, to znaczy, może być odróżnione od innych, podobnych (Salaverry, nr 1123).

   Społeczeństwo jest widzialne, gdy jego więzi społeczne są widzialne. Do czego się odnosimy? Do tych elementów, które tworzą związek i sprawiają, że dąży do tego samego celu. Jak się to dzieje w Kościele?

Więzami społecznymi w Kościele są:
  • Autentyczne Magisterium – poprzez które przedstawia do wierzenia i wyznawania prawdy Wiary.
  • Święty Urząd – który, poprzez święte ryty zapewnia kult Boży oraz udziela wiernym Sakramentów (dla ich uświęcenia).
  • Społeczny System (Dyscyplina) – który poprzez zdrową dyscyplinę zarządza i kieruje wiernych do ich celu.
   Jeżeli Kościół nie byłby widziany jako prawdziwy i odróżnialny od fałszywych, nie może zastać narzucony wszystkim jako zobowiązujący i potrzebny. (Salaverry, l. 3, c. 3, a. 1, nr 1137; Sobór Watykański, Const. De Fide, Denzinger 1793).

   Zatem, widzialność Kościoła nie jest czymś poprzedzającym sam Kościół, ale czymś wynikającym, z jego obecności między ludźmi, że tak powiemy: ponieważ ta góra ma taką objętość i znajduje się w tym położeniu geograficznym, więc możemy ją zobaczyć. Tak, więc widzialność czegoś, wynika z obecności tego czegoś. "Widzę ją taką, ponieważ jest”, a nie, "jest, ponieważ taką ją widzę”.

   Jeszcze jaśniej poprzez następujących przykład: jeżeli widzę mężczyznę idącego z damą za rękę, nie sprawia to, że ona staje się jego żoną. Gdyby naprawdę byli małżeństwem, mógłbym powiedzieć, że ta dama, z którą idzie za rękę, jest jego żoną. Tak, więc to, co widzę, nie wystarcza by coś stwierdzić.

   Zastosujmy to do Świętego Kościoła. Czy jest widzialny? Z pewnością. Kiedy to co widzę jest Świętym Kościołem, a kiedy nie jest? Kiedy widzę jego więzy społeczna, które pokazują to samo, mianowicie: Autentyczne Magisterium, Święty Urząd, Społeczny System (zdrowa dyscyplina, która zarządza i kieruje do sobie właściwego celu, tj. zbawienia).

   Przekształćmy: Tam gdzie (ubi) znajdujemy Wiarę i Doktrynę integralną, Autentyczny Kult (Msza oraz prawdziwe Sakramenty, które zakładają rzeczywiste święcenia, prawdziwych biskupów i kapłanów) oraz Dyscyplinę mającą  za cel zbawienie, tam (ibi) jesteśmy wobec Kościoła Katolickiego.

   Jednak w nowym kościele, od  Watykańskiego II (ubi), Wiara i Doktryna są zmienione, okaleczone, a nawet błędne, Mszą jest msza nowa, wraz z nowymi sakramentami (niektóre z nich nieważne: Bierzmowanie, Święcenia kapłańskie i Konsekracje biskupie, Ostatnie Namaszczenie), Dyscyplina zmieniona (na przykład, obecnie powodem unieważniania małżeństw przez Watykan jest niespójność psychologiczna); tak więc, jest tam (ibi) inny Kościół.

   To co widzisz, nie jest tym, za co się podaje. Nie jest to widzialność tego, co Katolickie, ale czegoś innego.

   Czy jest to możliwe? Porównajmy. Kiedy Arianizm niszczył całe chrześcijaństwo, Święty Atanazy powiedział: “Wy macie kościoły, my mamy Wiarę”. Tak więc: Gdzie była widzialność Kościoła – w Katedrze w Konstantynopolu czy na wygnaniu Świętego Atanazego? Gdzie była widzialność podczas Schizmy Wschodniej? Była na spotkaniu w Asyżu? Była w synagodze w  Koloni? W komunii udzielonej bratu Rogerowi (Protestantowi, do ręki, z rąk kard. Ratzingera, podczas pogrzebu Jana Pawła II)?

http://jezusimaryja.blogspot.com/

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Śpicie jeszcze i odpoczywacie? A oto nadeszła godzina


"Śpicie jeszcze i odpoczywacie? A oto nadeszła godzina i Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy! Oto blisko jest mój zdrajca". Mt 26,45-46

"Wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli" Mt 26,65

Uciekł i umiłowany uczeń. W godzinę ciemności, w godzinę próby zostawił Swego Mistrza i Przyjaciela.

Czy Chrystus zaniechał z tego powodu drogi krzyżowej? Czy z powodu kilku ludzi, z powodu tymczasowego cierpienia, zaniechał Boskiego planu Odkupienia? Czy poddał się rozpaczy i pozwolił by zło zatriumfowało?

Piotr. Książę Apostołów. Uciekł. Co więcej - zaparł się Chrystusa. Nie raz. Trzykrotnie. 

Dotąd Piotr składał obietnice bez pokrycia: "Z Tobą gotów jestem iść nawet do więzienia i na śmierć" Łk 22, 33. Teraz zrozumiał Swą grzeszną naturę. Rozumie kim jest. Dokonuje się w nim dogłębna przemiana, oczyszczenie. 

Pan go nie potępia. Mówi mu: "Paś baranki moje". Powierza mu swój Kościół.

Czy Jan przestał  kochać Swego Mistrza? Czy popadł w rozpacz i porzucił Go na zawsze? Nie. Po chwili ludzkiej słabości powraca. Towarzyszy Chrystusowi wiszącemu na Krzyżu.

Nie przestaje być umiłowany uczniem. Pan powierza mu Swoją Matkę.

Skądże to? Skądże to zaufanie i przebaczenie? Czemu Pan ich nie potępił? Czy możemy to zrozumieć?

Mówi bowiem Pan: "Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami" Iz 55,8

Wers wcześniej czytamy: "Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a Ten się nad nim zmiłuje i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu"

Jak hojny jest Bóg w przebaczaniu?

"Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna" Iz 1,18

Czy ktoś może nas odłączyć od miłości Chrystusowej?

Odpowiedzi udziela Paweł Apostoł:
"Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź.

Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nam umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym."
Rz 8,35-39

"Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru. 

Albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi. 

Tych zaś, których przeznaczył, tych też powołał, a których powołał - tych też usprawiedliwił, a których usprawiedliwił - tych też obdarzył chwałą." Rz 8,28-30

De Pauw: Soborowy czy Katolicki - część 9


    I ponownie, gdy na Tron Piotrowy wstąpił Papież Pius XII - papież, który być może był najlepiej poinformowanym papieżem jaki kiedykolwiek rządził naszym Kościołem - wiedział, że pierwszy atak, pierwszy frontalny atak przeciwko Katolickiemu Kościołowi zostanie skierowany na liturgię Mszy Świętej. Już w roku 1947 papież Pius XII ostrzegł biskupów przed fanatykami liturgicznej i teologicznej lewicy, którzy już wtedy agitowali na rzecz pewnych liturgicznych nadużyć oraz potworności, które obecnie są chwalone jako wielkie osiągnięcia "ożywionej liturgii", a które świętobliwy papież w swojej encyklice Mediator Dei nazwał "podstępnymi i bardzo szkodliwymi skrajnościami."

    "Przygotowują niegodziwe innowacje" ostrzegł biskupów. "Zatrute owoce" tak je nazwał. I zwolennicy tak zwanej "liturgicznej odnowy" zostali potępieni jako "ludzie opuszczający ścieżkę zdrowej doktryny. Ludzie, którzy twierdzą, że promują liturgiczny renesans, ale tak naprawdę plugawią liturgię błędami wobec Katolickiej doktryny". Nadal cytuję świętobliwego Piusa XII, który ostrzegał: "Ludzie, którzy proponują nikczemne innowacje są w błędzie odwołując się do społecznego charakteru Świętej Eucharystii. Ludzie, którzy są niezdrowymi katolikami, chcącymi ożywić zwyczaje wyeliminowane dawno temu jako nadużycia. Ludzie, którzy chcą zwieść ludzi nowymi sposobami postępowania - nowymi sposobami, które są niczym zatrute owoce lub zainfekowane gałęzie na zdrowym drzewie."

    "Zainfekowane gałęzie", tak je nazywa, "które powinny zostać odcięte". I wiedząc, że oni, już w 1947, przygotowywali ich kontratak na język łaciński w Kościele (ponieważ był to symbol naszej powszechności na całym świecie oraz symbol naszej łączności z Rzymem), wiedząc, że ich pierwszy atak, będzie taki jak atak Lutra, skierowany przeciwko łacińskiemu językowi Kościoła, papież Pius XII powiedział wtedy biskupom: TRZYMAJCIE WASZE LEPKIE PALCE Z DALA OD ŁACINY! Tak naprawdę nie użył tych słów. Oto co powiedział: "Użycie łaciny musi być kontynuowane w naszym Kościele, ponieważ jest jasnym i pięknym znakiem jedności, i co więcej, efektywnym środkiem zaradczym przeciwko zepsuciu prawdziwej doktryny." Wiedząc również, że następny atak zostanie skierowany przeciwko ołtarzom, po to, by zastąpić je potwornościami desek do prasowania oraz stołów, już w 1947 roku - niektórzy myślą, że połowa z tych rzeczy miała miejsce w ciągu jednej nocy - nie działo się to w ciągu jednej nocy! Ci moderniści przygotowywali to przez lata i lata! W 1947 roku, Pius XII powiedział biskupom, żeby zachowali w kościołach ołtarze, ponieważ: "z właściwej ścieżki zbacza ten, który chce przywrócić ołtarzowi starodawną formę stołu."

niedziela, 7 kwietnia 2013

o. Wiktor Mróz: Co z wizjami i przepowiedniami? Część III


Większość obecnych, tak zwanych prywatnych objawień oraz wizji może zostać nazwana "Przepowiedniami Zagłady", ponieważ niemal niezmiennie przewidują katastrofy wszelkiego rodzaju, mające spaść na Stany Zjednoczone, Europę oraz cały rodzaj ludzki.

Jaki rodzaj pewności możemy przypisać tym "Przepowiedniom Zagłady" i co powinniśmy o nich myśleć? Cóż, jeżeli będziemy kierować się wytycznymi prostego rozumowania, musimy dojść do wniosku, że jeżeli rodzaj ludzki dalej będzie deptał Boże przykazania, wtedy oznacza to, że Ameryka i reszta świata odrzucają Boże miłosierdzie i domagają się kary. I tak pewne, jak to, że noc następuje po dniu, nieważne w jakiej formie, nadejdą: głód, plagi, burze, huragany, potop, trzęsienia ziemi, ekonomiczny chaos, depresja, rewolucja, wojny, prześladowania lub komunistyczne przejęcie.

Wbrew tak poważnym i w pełni zaakceptowanym ostrzeżeniom danym nam przez Niebo w La Salette, Fatima, Lourdes oraz w innych zaakceptowanych objawieniach, ludzie nie potraktowali ich poważnie. Bardzo niewielu Katolików poświęciło im dużo uwagi, jeszcze mniej cokolwiek uczyniło. Mamy wiele doskonałych książek napisanych na przykład o Fatimie, ale relatywnie mało osób przeczytało je.

Najwyraźniej, przez pewien typ Katolików preferowane są nowoczesne, rzekome i wątpliwe objawienia i wizje takie jak Garabandal, Necedah, San Damiano, Veronica, San Bruno lub Meksykański "stygmatyk". Te głośne "głosy z Nieba:" przynoszą ze sobą zamieszanie, strach i wszelkie rodzaje przesądów oraz herezji.

Wszystko, w co mamy wierzyć, aby się zbawić, tak jak uczy Kościół, jest w Piśmie Świętym oraz Nienaruszalnej Tradycji. Pamiętajmy zwłaszcza o konieczności pokuty. Aby czynić pokutę oraz być zbawionym, nie musimy się kłopotać wieloma wątpliwymi i niezaaprobowanymi obecnymi wizjami i objawieniami. Znacznie lepiej i bezpiecznie jest je zignorować, nie ważne jak uduchowione i święte mogą się one wydawać lub na jak świętego może wyglądać wizjoner.