niedziela, 9 grudnia 2012

M. Martin: Rewolucja


w papieskim Rzymie zaświtał Dzień Drugi. Na razie pozostał w cieniu burzy zmian, jaka przetaczała się przez wspólnotę narodów. A jednak pod mądrą ręką Maestroianniego i jego licznych towarzyszy Kościół rzymskokatolicki i papieski Rzym dostały się w jeszcze szybszy i głębszy wir zmian, które wstrząsnęły jego kondycją i ziemskimi losami.
Rzym starego papieża wstrząsany burzą drugiej wojny światowej odszedł w przeszłość. Skończył się jego papieski Rzym jako sprawna i hierarchiczna organizacje. Wszyscy ci kardynałowie, biskupi i księża, wszystkie zakony i instytuty rozsiane po całym świecie w sieci diecezji i parafii, połączone więzią  wierności i posłuszeństwa względem konkretnej osoby papieża (pontifex maximus) - wszystko to odeszło w niepamięć. W przeszłość odszedł także Rzym "dobrego papieża", ożywiany duchem Pięćdziesiątnicy. Otworzył on na oścież okna i drzwi swej czcigodnej instytucji, pozwalając, by wicher zmian dął po wszystkich pomieszczeniach i korytarzach Watykanu. Jego papieski Rzym został zdmuchnięty przez wichry, które sam rozpętał. Nic nie ostało się z jego marzeń prócz garstki wiernych niejasno pamiętających przeszłość i poronionych idei, a także inspiracji, jaką był dla takich ludzi, jak Maestroianni.
Przeminął nawet Rzym nieszczęsnego papieża, który przybrał imię Apostoła. Nic nie pozostało z patosu bezowocnych protestów tego Ojca Świętego przeciwko stopniowej dekatolizacji wszystkich świętych tajemnic papieskiego Rzymu. Dzięki Vincennes'owi i jego zdolnym i oddanym protegowanym w rodzaju Maestroianniego, w chwili, gdy dzwony śmierci odwołały go z tego świata po piętnastu latach służby na Stolicy Piotrowej - na horyzoncie zamajaczył nowy Rzym, nowy katolicki Kościół zaczynał się oblekać w ciało.
Stojąc w chłodzie tego pięknego poranka, sekretarz stanu kardynał Maestroianni objął zamyślonym spojrzeniem ogrody i niebo. Jakie to znamienne - myślał - że nie słychać nawet helikoptera unoszącego papieża w dal. Rzym nie tylko odwrócił twarz od słowiańskiego papieża. Rzym był antypapieski. W rzeczy samej Rzym był nie tylko antypapieski, ale także zdecydowany stworzyć antypapieski Kościół.
Nowy Kościół w Nowym Porządku Świata. Oto był cel nowego Rzymu. Rzymu Maestroianniego.
Marestroianni wciąż nie mógł się nadziwić, że jedyną poważną przeszkodą na drodze do urzeczywistnienia tego celu był ten papież, przez tak wielu ludzi kwitowany stwierdzeniem, że to tylko "relikt minionych czasów". Jak mogło do tego dojść? - dumał Maestroianni. Na początku pontyfikatu zachowanie papieża napawało kardynała otuchą. Kreował się on na obrońcę "ducha soborowego", czyli patrona tych wszystkich głębokich zmian dokonanych w Kościele  w imię II Soboru Watykańskiego. Dla przykładu zaakceptował Maestroianniego na stanowisku sekretarza stanu. Pozostawił kardynała Palombo na stanowisku dającym mu potężną władzę. Nie popierał tych, których raziła taka postawa Ojca Świętego. Nie przeszkadzał kochanym masonom, ciężko pracującym w kancelarii watykańskiej. Ogólny obraz pontyfikatu był więc nader obiecujący. Nie tylko w samym Rzymie, ale i we wszystkich diecezjach katolickich piastowała urzędy  rzesza entuzjastycznie nastawionych do zmian duchownych. Dojrzewał nowy katolicyzm.
Oczywiście władze rzymskie propagowały nowy katolicyzm. Uśpiło to czujność Maestroianniego. Odpowiednio zmodyfikowane Prawo Kanoniczne wzmacniało nowe zasady. Maestroianni zawdzięczał to swej genialnej polityce kadrowej. Intencją tych wszystkich działań było wspieranie katolicyzmu odcinającego się od katolicyzmu przedsoborowego.
Trzeba przyznać, że kardynał Vincennes do pewnego momentu kontrolował ten proces. Teraz pozostawało tylko zmienić samo papiestwo w powolnego, a nawet współpracującego służkę w procesie nowego stworzenia. Nowego ziemskiego habitatu. Prawdziwego Nowego Porządku Świata. Kiedy ta transformacja się zakończy, zaświta Dzień Trzeci ziemskiego raju.
Każdy rozsądny człowiek miał więc prawo oczekiwać, że ten papież, który tak zręcznie wyzwolił ukryte siły geopolityczne, popychając narody ku Nowemu Porządkowi Świata, będzie także najodpowiedniejszą osobą dla dokończenia przekształcania rzymskokatolickiej organizacji w  pojętnego pomocnika tego nowego porządku, dla doskonałego zgrania organizacji kościelnej z procesem globalizacji ludzkiej kultury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz