poniedziałek, 10 grudnia 2012

Historia Polskiego Kapłana - część druga

Stało się całkiem inaczej, wyjaśnia w międzyczasie 67-latek. Podczas gdy Michał prawie po sześciu latach w końcu uciekł wojnie oraz powojennym zawirowaniom, zmarł jego ojciec, a on sam, poprzez głód i chorobę tak podupadł, że jego krewni z początku nie mogli go poznać. Dobre pięć dziesięcioleci później – koniec Związku Radzieckiego uczyniło to możliwym – były robotnik przymusowy w czerwcu tego roku był właśnie po raz drugi w drodze do należącego obecnie do Litwy miasta Heydekrug – tym razem jednak zaproszony przez cztery leciwe dzieci swoich ówczesnych gospodarzy.
Na końcu długiego dnia podróży, po lewo w wieczornym świetle, wyłonił się wiejski kościół z czerwonej cegły z dwoma oknami oraz ostrą niczym igła wieżą. Nagle Michał pochylił się do przodu w swoim fotelu pasażera i niskim głosem zaczął literować swoje kruche wspomnienia. „Tu po prawo musiał się znajdować dworzec kolejowy, a potem po lewo odchodziła droga samochodowa”. Stąd prowadził prosto, niczym po sznurze, do dworu Romeiki, który nabył go w styczniu 1940 we wspomnianym budynku szkolnym. Faktycznie, równo dwie drogi asfaltowe skręcały w lewo. „Nie, źle, źle”, gestykuluje Michał, następnie cztery krótkie podjazdy, zaraz potem tablica na wyjeździe z miejscowości. Nic, została minięta.
Kilka kilometrów dalej druga próba. Po minięciu pól kukurydzy oraz sporadycznie pasących się krów, pojawiła się mała gromada domków, żadnej wskazówki, żadnej tablicy z nazwą miejscowości. To mogło być, wierzy Michał, ówczesne Gaidellen, gdzie znajdował się dwór rodziny Szermoków, u których pracował od lata 1943 do pierwszego marszu Armii Czerwonej 10 października 1944. Z samochodu nie jest jednak w stanie zidentyfikować żadnego budynku, który by przypominał wspomniany uprzednio dworek. Do tego pole pudełkowatych domków jednorodzinnych, zasłania widok. Nerwowy i niepewny Michał drapie się po głowie.
Jak tylko samochód minął białą tablicę miasta powiatowego Silute, wcześniej Heydekrug, znów był pewien swoich wspomnień. Po prawo, pod wysokimi dębami, wciąż leży stary cmentarz, za którym, pojedynczy tor kolejowy relacji Kłajpeda-Królewiec przecina jezdnię, brunatnożółty dworzec kolejowy i naprzeciwko katolicki kościół. Teraz modli się tam, jedzie powoli dawną ulicą Adolfa Hitlera, aleją kasztanów oraz lip, za którymi chowają się głównie brązowe, zielone i czerwone domy. Pomiędzy nimi wystaje wyzywające, dawne, trzypiętrowe więzienie, w którym, w 1943, więziony był również Michał.
„Uciekłem od bauera Romeike” powiedział. W urzędzie pracy w Heydekrug zapytał o inne miejsce, ale natychmiast został umieszczony za kratami. Cały rok Romeikowie tylko go obrażali i przeklinali, tak, że nie mógł tego wytrzymać ani dnia dłużej. Musiał mieszkać w małej, brudnej komorze, w której bauerowa gotowała pomyje dla świń. Przypomina sobie: „Pierwszy rok był najgorszy. Dużo płakałem, gdyż nie wiedziałem, co powinienem robić”. Jedynym pocieszeniem były regularne listy od rodziców, którzy na początku wysłali mu również mały słownik. Dopiero zmiana po areszcie, przeniesienie do Szermoków w Gaidellen, z ich czwórką dzieci, jego dzisiejszymi gospodarzami, przyniosła ulgę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz