poniedziałek, 17 grudnia 2012

Historia Polskiego Kapłana - część czwarta


   Cztery lata później Szermoków dosięgnął jego los. Pewnego marcowego dnia, w roku 1949 na dziedzińcu pojawił się burmistrz i powiedział, że mają jedną godzinę, by spakować swoje rzeczy na Sybir. Prawie czterdzieści minut później podjechała ciężarówka i zabrała rodziców oraz ich czworo dzieci na dworzec kolejowy. Tu czekały cztery pilnie strzeżone wagony bydlęce. Trzy dni minęły, nim Rosjanie załadowali swoje ofiary z otwartej przestrzeni, przypomina sobie Martin, który w czasie zesłania na Sybir miał tyle lat, co Michał podczas przymusowego transportu do Heydekrug. Trzeciego dnia po południu doszło do buntu. Całe Heydekrug było na nogach, mieszkańcy próbowali zablokować odjazd pociągu ze 150 uwięzionymi Niemcami i Litwinami. Kilka osób położyło się na szynach, by pozwolić lokomotywie po nich przejechać. Wile osób śpiewało, modliło się i krzyczało, podczas gdy rosyjscy żołnierze strzelali w powietrze i bili ludzi z szyn. W końcu, o 18 pociąg powoli ruszył w kierunku Tilsit. Kilku oburzonych biegło za pociągiem w ponad kilometrowym, omdlewającym biegu, opowiada Martin.
            Po 18 dniach jazdy, transport dotarł do oddalonego o 8000 km Nizne-Udenska, w okolicy Irkucku. „Przez pierwsze cztery lata mocno głodowaliśmy”, opowiada rodzeństwo, które wraz z rodzicami zostało zapędzone by mieszkać w obozowym baraku, w jednym wspólnym pomieszczeniu. „To był najtrudniejszy czas w naszym życiu. Nadal byliśmy tylko dziećmi, ojciec był w podeszłym wieku, mama chora. Musieliśmy zarobić na chleb dla rodziny”. Pięć lat później, w wieku 49 lat zmarła pani Szermok, w spokoju, stwierdza Martin. Na początku bardzo się buntowała przeciw Syberii, ale następnie, gdy zbliżała się śmierć z powodu raka, pogodziła się ze swoim losem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz