niedziela, 27 stycznia 2013

Finansowanie Solidarności - część kolejna


   Włoscy chrześcijańscy demokraci, komuniści i socjaliści nie byli jedynymi ugrupowaniami politycznymi, które otrzymywały pieniądze od Calviego. Na bezpośrednie polecenie Gellego miliony przekazywano juntom wojskowym, które panowały wówczas, względnie panują jeszcze dziś w Argentynie, Urugwaju i Paragwaju. Za pieniądze, które ukradł Calvi, między innymi argentyńska junta wojskowa zakupiła we Francji rakiety Exocet; w zrealizowaniu finansowej strony tego kontraktu pomogła filia Calviego w Peru. Potajemnie i nielegalnie miliony płynęły do kas „Solidarności” w Polsce. Sumy te stanowiła mieszanina pieniędzy z łupów Calviego i środków Banku Watykańskiego, które w końcu pochodziły ze skarbonek wypełnianych przez katolickich wiernych. Calvi często mówił o tych transferach pieniędzy do Polski, kiedy rozmawiał z przyjaciółmi lub ludźmi zaufanymi. Jednym z tych zaufanych był Carboni, który — jak przystoi solidnemu członkowi P2 — potajemnie włączał magnetofon: Marcinkus musi uważać na Casarolego, który jest przywódcą grupy opozycyjnej. Gdyby Casaroli spotkał kiedyś w Nowym Jorku jednego z tych finansistów pracujących dla Marcinkusa, i wysyłających pieniądze dla ,,Solidarności”, wówczas z Watykanu nie pozostałby kamień na kamieniu. Albo gdyby Casaroli znalazł chociażby jeden z tych dokumentów, o których ja wiem — wówczas żegnaj Marcinkusie, żegnaj Wojtyło. Żegnaj „Solidarności”. Wystarczyłaby tylko ostatnia operacja na sumę 20 mln dolarów. Opowiedziałem o tym także Andreottiemu, ale nie wiadomo dokładnie, po czyjej stronie on stoi. Gdyby sprawy we Włoszech przybrały niekorzystny obrót, wówczas Watykan musiałby wynająć sobie budynek w Waszyngtonie, na tyłach Pentagonu. W każdym razie bardzo daleko od Bazyliki Św. Piotra. 
   Ogólna suma pieniędzy, które na polecenie Watykanu przemycono potajemnie i nielegalnie do kas „Solidarności”, wynosi ponad 100 mln dolarów. Wielu z tych, którzy sympatyzują z ruchem związkowym Wałęsy, przyjmie tę wiadomość być może z aprobatą i aplauzem. Jednak ingerując za pomocą takich środków w sprawy wewnętrzne innego kraju stwarza się potencjalnie niebezpieczny precedens. Dlaczego ktoś inny nie miałby potajemnie przekazać IRA 100 milionów, by dzięki temu mogła kontynuować swoje zamachy? Miliard dolarów sandinistom, by wysadzili w powietrze kilka drapaczy chmur w Nowym Jorku, Chicago i San Francisco? Odgrywanie Boga nawet dla papieża może być niebezpiecznym zajęciem. W wypadku Karola Wojtyły ogromną hipokryzją jest publiczne piętnowanie księży nikaraguańskich za włączanie się do działalności politycznej, skoro ingeruje on tak głęboko w sprawy Polski.

Dawid Yallop, "W imieniu Boga"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz