Stało się
całkiem inaczej, wyjaśnia w międzyczasie 67-latek. Podczas gdy Michał prawie po
sześciu latach w końcu uciekł wojnie oraz powojennym zawirowaniom, zmarł jego
ojciec, a on sam, poprzez głód i chorobę tak podupadł, że jego krewni z
początku nie mogli go poznać. Dobre pięć dziesięcioleci później – koniec
Związku Radzieckiego uczyniło to możliwym – były robotnik przymusowy w czerwcu
tego roku był właśnie po raz drugi w drodze do należącego obecnie do Litwy miasta Heydekrug – tym razem jednak
zaproszony przez cztery leciwe dzieci swoich ówczesnych gospodarzy.
Na końcu
długiego dnia podróży, po lewo w wieczornym świetle, wyłonił się wiejski
kościół z czerwonej cegły z dwoma oknami oraz ostrą niczym igła wieżą. Nagle Michał
pochylił się do przodu w swoim fotelu pasażera i niskim głosem zaczął literować
swoje kruche wspomnienia. „Tu po prawo musiał się znajdować dworzec kolejowy, a
potem po lewo odchodziła droga samochodowa”. Stąd prowadził prosto, niczym po
sznurze, do dworu Romeiki, który nabył go w styczniu 1940 we wspomnianym
budynku szkolnym. Faktycznie, równo dwie drogi asfaltowe skręcały w lewo. „Nie,
źle, źle”, gestykuluje Michał, następnie cztery krótkie podjazdy, zaraz potem
tablica na wyjeździe z miejscowości. Nic, została minięta.
Kilka kilometrów
dalej druga próba. Po minięciu pól kukurydzy oraz sporadycznie pasących się krów,
pojawiła się mała gromada domków, żadnej wskazówki, żadnej tablicy z nazwą miejscowości. To mogło być, wierzy Michał, ówczesne Gaidellen, gdzie
znajdował się dwór rodziny Szermoków, u których pracował od lata 1943 do
pierwszego marszu Armii Czerwonej 10 października 1944. Z samochodu nie jest
jednak w stanie zidentyfikować żadnego budynku, który by przypominał wspomniany
uprzednio dworek. Do tego pole pudełkowatych domków jednorodzinnych, zasłania
widok. Nerwowy i niepewny Michał drapie się po głowie.
Jak tylko
samochód minął białą tablicę miasta powiatowego Silute, wcześniej Heydekrug,
znów był pewien swoich wspomnień. Po prawo, pod wysokimi dębami, wciąż leży
stary cmentarz, za którym, pojedynczy tor kolejowy relacji Kłajpeda-Królewiec
przecina jezdnię, brunatnożółty dworzec kolejowy i naprzeciwko katolicki
kościół. Teraz modli się tam, jedzie powoli dawną ulicą Adolfa Hitlera, aleją
kasztanów oraz lip, za którymi chowają się głównie brązowe, zielone i czerwone
domy. Pomiędzy nimi wystaje wyzywające, dawne, trzypiętrowe więzienie, w którym,
w 1943, więziony był również Michał.
„Uciekłem od
bauera Romeike” powiedział. W urzędzie pracy w Heydekrug zapytał o inne miejsce, ale natychmiast został umieszczony za kratami. Cały rok
Romeikowie tylko go obrażali i przeklinali, tak, że nie mógł tego wytrzymać ani
dnia dłużej. Musiał mieszkać w małej, brudnej komorze, w której bauerowa gotowała pomyje dla świń.
Przypomina sobie: „Pierwszy rok był najgorszy. Dużo płakałem, gdyż nie
wiedziałem, co powinienem robić”. Jedynym pocieszeniem były regularne listy od
rodziców, którzy na początku wysłali mu również mały słownik. Dopiero zmiana po
areszcie, przeniesienie do Szermoków w Gaidellen, z ich czwórką dzieci, jego dzisiejszymi gospodarzami, przyniosła
ulgę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz