wtorek, 4 czerwca 2013

Adam Mucha: Pieśń o męczennikach


Proszę posłuchajcie o wyraźnym słowie 
Co się stało wieczór w naszym Hanaczowie
Nie jest to zakryty, lecz w okrutny sposób
Tam pomordowanych siedemdziesiąt osób.

Proszę posłuchajcie o smutnej nowinie,
co się stało w wieczór w dziewiątej godzinie
Był pamiętny wieczór drugiego lutego
Gdy zamordowali nie tylko jednego

Była noc głęboka,księżyc jasno świeci 
Z czterech stron wsi naszej jakaś banda leci
Gdy pod wsią stanęli, rakiety puszczali
I zaraz w tej chwili, cała wieś się pali

Najprzód patrzymy w stronę od naszej granicy 
Jak tam ojciec chowa dziadki do piwnicy
Bo ich bardzo kochał by ich nie pobili
Tam pada ofiarą zaraz w tej chwili

Upada na ziemię i zamyka oczy ,
trafiła go kula , aż mu mózg wyskoczył
Dziatki rozmawiały, że ojciec na dworze
i tylko czekały kiedy im otworzy

A jedna rodzina kiedy krzyk usłyszała 
Na dwór wylatuje, pewnie skryć się chciała 
Córka,tak jak biegła zabita została 
A syn na chałupie, a matka w łóżku spała

Nie było ratunku, ni żadnej pomocy
Tylko jęk żałosny wśród tej jasnej nocy
Znowu biegł z płomieni jakiś głos urwany:
Matka syn i córka - już pomordowane

A najbliższy sąsiad nie wie co go czeka
Zabrał dziatki ze snu, na pole ucieka.
trafiła go kula jak przez pole leci
Upada na ziemie, kończy swoje życie.

Nie no upadł ojciec, ale i syn jego
Którego zabili całkiem maleńkiego,
Trafiła go kula przez małe serduszko,
Leży na murawie, jak we własnym łóżku.

A tu jedna matka z dziateczkami dwoma,
Uciekała z niemi, bo tak przestraszona
Trafiła na bandę, która mordowała
Zaraz ją i córkę nożami witała

A gdy już na ziemi leżała wraz z córką leżała
To małego chłopca piersią zasłaniała
By go nie zabili,bo jeszcze maleńki
By nie upadł śmiercią od katowskiej ręki.

Także jeden ojciec porwał dziatki swoje,
Uciekał z nimi - zabili ich troje
A czwarta dziewczyna ciężko ranna była 
i strasznych morderców bardzo się prosiła

A tu znów jednego staruszka zabili 
Tu najpierw mieszkanie jego obstąpili.
Dziatki rozproszyli, tak jak z gniazda ptaków
on zamordowany na kopcu ziemniaków

A jedna rodzina, gdy pożar ujrzała
Do piwnicy dziatki niewinne zabrała
By tu skryć przed śmiercią, ratować im życie,
By jeszcze z godzinę zostać na tym świecie.

Gdy w piwnicy były, w milczeniu siedziały,
Pożaru nad głową nie zauważały.
A płomień ogniwo już do drzwi się ruszał
Nie uciekła z domu ani jedna dusza.

A zaś wartowników,którzy warowali ,
Gdy mordercy przyszli,to ich zatrzymali,
Jeden z bandy krzyknął by się położyli,
Pchali w nich bagnety wiele tylko chcieli.

Nie no padli starsi i dziatki niewinne ,
którzy opuścili swe domy rodzinne,
Nie jeden zostawił drobne dzieci, żony
I sam tak jak struna leży rozciągniony.

Tu jedna kobieta zabita została ,
Która z lękiem z chaty na dwór uciekała
Po śmierci jej jeszcze jeden jej nóż wsadzili,
tak się nad niewinną okrutnie pastwili.

A druga tak samo na dworze stała 
I na swym podwórku zabita została
Po śmierci jej nogi siekierą rąbali
i tak swą kulturę pokazywali.

Niedaleko od niej jest panna raniona,
Kończy swe życie strasznie upragniona,
Wyspowiadała się na drogę wieczności,
Dziś już patrzy na nas z górnej wysokości.

A ten znowu leży na progu swej chaty:
gdy pocisk go trafił odrzucał zagaty,
Pożaru ratował a nie wiedział tego,
że mu za chwilę nie trzeba niczego.

Inna banda bieży drogą od Zagóry,
Strasznie rozjuszona,jak gradowe chmury
I w jedno mieszkanie przez drzwi się włamała,
I całą rodzinę żywcem mordowała.

Jak pomordowali jeszcze podpalili,
I ci nieboracy w ogniu się skwarzyli,
Tylko z tej rodziny dziewczynka została,
Która się przed śmiercią pod łóżko schowała.

Zaś matka nieboszczka na ławie siedziała,
Do naga przed piecem spalona została
Nic jej nie zostało po tej strasznej śmierci
Tylko ten medalik, co miała na piersi.

A tu dwóch mężczyzn też zamordowali 
Jednemu dwanaście bagnetów wepchali,
Co za straszna boleść była w ranach jego!
Tak pokazywali jak kochać bliźniego.

Tu znowu mężczyzna, rozciągnięty leży
Który swoje życie położył w ofierze,
Pilnował nas wszystkich i bronił się dzielnie
Aż upadł nareszcie w katowskie piekielnie.

Zostawił on żonę, bo był jeszcze młody,
Teraz poszedł od nas po wieczne nagrody,
A więc pamiętajmy wszyscy dobrze o tym,
Bo jeszcze zostawił maleńką sierotę.

A jedna staruszka za piecem siedziała ,
płomień ją przypiekł, spalona została 
O jaka to straszna śmierć uduszonego,
Bo nie ma już żadnej pomocy dla niego.

O jakaż to smutna nastała nowina,
Tu zamordowali ojca, a tu syna,
Ojciec był na łóżku, bo był schorowany,
Na tym samym łóżku syn zamordowany.

Syn jeszcze żył dobę, bo był postrzelony,
Młode serce jego żalem obciążone,
Kończy swoje życie, bo był ciężko ranny,
A tamten w mogile został pochowany,

I jednego starca także mordowali
"Gdzie reszta rodziny?" jego się spytali,
On nic nie powiedział o swojej rodzinie,
Strasznie zamęczony upada i ginie.

Tam jeden mężczyzna w domu chory leżał ,
Jak ten krzyk usłyszał do sieni pobieżał,
Lecz jak drzwi otworzył to oni już byli,
I zaraz go w sieniach za drzwiami ubili.

Matka, córka z wnuczką już w mieszkaniu spały,
Nagle krzyk gwałtowny jakiś posłyszały,
Skryły się za ścianą rąbanego drzewa,
Na pewno ze strachu serce im omdlewa.

Matka niespokojna stamtąd uciekała,
Zaraz na podwórzu zabita została 
A córkę za drzewem straszna śmierć została,
Tylko na pamiątkę dziewczyna została.

A jeden mężczyzna na to wszystko patrzył,
Gdy w domu rodzinnym pożar zobaczył
To leciał ratować swoje dziatki miłe,
Żeby tylko mu się w ogniu nie spaliły.

Jeszcze nie doleciał już na ziemię pada,
I już jego serce ze wszystkich sił opada.
Leciał on ratować rodzinnego domu,
Jego poratować teraz nie ma komu.

Jedna matka z córką w mieszkaniu w mieszkaniu siedziała,
I o strasznej śmierci nawet nie myślała,
Aż tu do mieszkania przez drzwi się włamali,
Zaraz matkę z córką kołem mordowali.

Żeby to się tylko na tym zakończyło!
Proszę, posłuchajcie, jak dalej było :
Po śmierci i ciała siekierą rąbali,
Aż kawałki ciała po ścianach bryzgali.

Na końcu wsi naszej było troje osób,
Też pomordowani w barbarzyński sposób,
Córka z matką swoją na polu leżeli,
A ojca po śmierci do ognia wrzucili.

Na tym kończymy Pieśń o Męczennikach,
Którzy byli w strasznych tych katowskich rękach,
Skończyli pielgrzymkę oni z tego świata,
Na pewno czekała ich tam wieczna zapłata.

Na koniec słuchajcie jak ich pogrzebali,
W sobotę,w niedzielę mogiły kopali,
W dziewiątej godzinie w poniedziałek rano,
Do kościoła ciała wszystkich wprowadzono.

Po pogrzebie wspólnie mogiły sypali,
By dziatki maleńkie ojców pamiętali,
Niech się tu popatrzą na wielkie pamiątki,
Bo tu spoczywają bohaterskie członki.

Maleńkie sieroty co nie pamiętają,
i o swoich ojcach niczego nie znają,
Kto wojnę przeżyje by im tłumaczyli,
Jakie tutaj dusze spoczęły w mogile.

Niech ich te dziateczki często wspominają,
I do Matki Boskiej modlitwy błagają
Niech ich zaprowadzi do swej wiecznej chwały ,
Żeby po prawicy Chrystusowej stały.

Złóżmy na mogiły najwdzięczniejsze wieńce,
Bo zginęły panny i dzielne młodzieńce,
Więc zanieśmy wspólnie te żałobne pienie,
Daj im Jezu Drogi wieczne odkupienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz